Autor : Danielski 6 grudnia 2012

Gdy rozmawiam z licealistami czy licealistkami, którzy mają lada moment maturę i zastanawiają się nad wyborem uczelni i kierunku, mówię jedno - idąc na studia, postaraj się iść tam, gdzie nie będziesz mieszkać z rodzicami. Powodów jest co najmniej kilka. 
Drugą rzeczą jaką radzę - idź do akademika. O akademikach słyszy się wiele złego, dlatego chciałbym co nieco zdementować i napisać na ten temat.

Aktualnie jestem na 5 roku - gwoli ścisłości - na 2 roku studiów drugiego stopnia, więc na studiach magisterskich. Magisterkę kontynuuję na tej samej uczelni gdzie skończyłem licencjat.
Również 5 rok z rzędu mieszkam w akademiku. Idąc na studia specjalnie wybrałem miasto oddalone od domu - 100 km starczy. I wiedziałem, że nie chcę szukać żadnego mieszkania tylko chcę iść do akademika. I się udało. Jestem dumnym, już wieloletnim mieszkańcem akademika.
Na studia przyjechałem sam, nie znając zupełnie nikogo - a więc była niepewność adaptacji w nowym miejscu, otoczenia, radzenia sobie. Kierownik mojego domu studenta przypadkiem, lub nie - wrzuciła mnie do kotła czarownic, na ostatnie piętro, a więc między ludzi, którzy najwięcej chleją i imprezują. Odnalazłem się między nimi znakomicie i uważam, że lepiej trafić nie mogłem. I w dalszym ciągu wszystkim polecam akademik. Jednakże nie każdy ma predyspozycje by mieszkać w akademiku.

Wiadomym jest, że w akademiku najczęściej panuje impreza - głośna, mniej głośna, ale piwko się pije. Nie każdy lubi pić - nikt nie zmusza. Nie każdy lubi hałas. Cóż - idąc do akademika nie spodziewaj się błogiego spokoju i ciszy jak w zakonie. A jeśli ci ten hałas przeszkadza - wyjdź na korytarz i zwróć uwagę, a nie dzwonisz na portiernię i skarżysz, że "głośno". Sami mieliśmy koleżankę, która nas co chwilę opierdalała za hałas, ale nie mieliśmy do niej pretensji. 
W akademiku poznasz strasznie dużo ludzi, a z czasem, jeśli dasz się poznać z dobrej strony, wyrastasz do rangi legendy akademika. Przyjaźnie nawiązane na studiach często będą kontynuowane. Najlepszy kumpel, z którym  byłem na licencjacie nie obronił się i nie studiuje już - jednak kontakt z nim mam i nadal jesteśmy świetnymi kumplami i staramy się widzieć w miarę możliwości. Akademik to przygoda, to zabawa, to piękny czas. Mnóstwo ludzi - to również pomoc w nauce - czegoś nie rozumiesz, czegoś nie masz, coś chcesz się dowiedzieć - idziesz do znajomych z roku, wyższych roczników i każdy ci pomoże. 
Wspólne obiady kosztują grosze (tylko staraj się brać udział w przygotowaniach, bo ten kto najmniej/w ogóle nie robił zawsze zmywa). Wspólne grille w sezonie "grillowym" stają się nieodłącznym elementem życia studenckiego.
W akademiku uczysz się także samodzielności, kreatywności, stajesz się bardziej niezależny, jak i uczysz się dystansu do siebie. Tylko trzeba lubić ludzi i być wyrozumiałym. Inaczej - akademik cię zeżre.
Imprezy przeszkadzają w nauce? Bzdura - ja na studiach zdałem egzamin na prawko, napisałem licencjat w tydzień, nigdy w życiu nie miałem warunku - a wcale nie jestem jakimś zawsze "naumianym" studentem, a "trója" jest dla mnie nadwyraz satysfakcjonująca. Studia to także kombinowanie, ale o tym innym razem.
Akademik to wielka orgia - bzdura! Nawiązują się różne związki, miłości większe lub mniejsze (kumpel ożenił się z dziewczyną poznaną w akademiku), ale żeby orgie, których wszyscy się boją? Nie ma nic takiego. Bym zapomniał - dziewczyny będące w związku zanim zamieszkają w akademiku - po jakimś czasie mieszkania najczęściej zrywają ze starym chłopakiem.




Reasumując:
na plus:
+ ludzie - przez lata przewija się szereg wspaniałych ludzi, każdy z inną osobowością, za którymi się tęskni,
+ atmosfera - co wiąże się z ludźmi - zawsze przyjazna, pozytywna,
+ imprezy - a więc alkohol, wygłupy, głupie i śmieszne pomysły (zawsze z zachowaniem rozwagi), a co za tym idzie - wspomnienia
+ pomoce naukowe pod ręką, wspólna nauka
+ rozwój własnej osobowości
+ nie najdroższe koszta mieszkania - mediami i internetem nie trzeba się martwić, choć luksusów nie należy się spodziewać.
+ nikt nie zapomni o twoich urodzinach
+ bliskość uczelni (choć nie zawsze)

Jeśli chodzi o minusy to jakichś wielkich nie zauważam, ale:
- toalety i prysznice często bywają na korytarzu, a więc są wspólne - a niektórzy jak idą srać nie potrafią wytrzeć po sobie kibla... a kobiety, które się lenią lubią zostawiać swoje włosy w spływie brodzika, 
- "portiernia", a więc zielona szkoła - wg regulaminu - w akademiku nie wolno spożywać, posiadać, wnosić alkoholu, ba, nawet pod wpływem nie wolno przebywać - a niektórzy portierzy biorą to zbyt na poważnie i spisują,
- cisza nocna - śmiechu warte, że dorośli ludzie po 22 mają być już w pokojach i ma być cicho - bo nagana - a 2 nagany = wylot (oczywiście się odwołujesz i dalej mieszkasz ;)) 
- jeśli nie znasz ludzi - nie wiadomo na jakiego trafisz lokatora - aktualny jest moim 4 lokatorem - pierwszy - bywało różnie, drugi - dobry, trzeci - najlepszy, zajebisty typ, aktualny - co najwyżej - przeciętnie... 

Oczywiście wszystko powyższe da się ominąć i "dogadać" ;) 
W moim mieście jest 9 akademików - byłem w 8. Widziałem różne warunki mieszkaniowe, jak i spotkałem się z różną atmosferą. Stałem się trochę rozpoznawalny, nie wszystko zawsze pamiętając. A jednocześnie nigdy nie olałem studiowania i nauki. Jak się chce to się da - więc przyszli studenci - nie bójcie się akademika i dobrze wybierzcie! 

RG



{ 5 komentarze... read them below or Comment }

  1. "Jednakże nie każdy ma predyspozycje by mieszkać w akademiku." - dobrze, że to dodałeś :D ja zdecydowanie nie mam.
    Muszę mieć spokój, czas na czytanie - choćby blogów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś kosztem czegoś - trzeba ocenić koszty alternatywne ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tym mieszkaniem z rodzicami to dowaliłeś na studia idzie się też po to żeby pomału stawać się niezależnym , żyć na własnych rachunek chociaż trochę.Co do akademików po 1 są różne po 2 ludzie są różni ,ja od pół roku mieszkam na stancji ,ale zastanawiam się nad jej zmianą czy zamieszkaniem w akademiku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zastanawiaj się długo! Polecam :)
      Co dowaliłem?

      Usuń
  4. mieszkalam w 2 akad, lacznie 5 lat. wspomnienia sa, przyjaznie sa, choc dalekie, bo kazdy juz zyje swoim zyciem i zostaja jakies pogaduszki na necie od czasu do czasu. nie zaluje, poznalam multum ludzi, prawdziwe skarby i prawdziwe szuje, imprez od groma, nie wszystko zapamietane, ale zdecydowanie kazda lepsza odpokutowana kacem odpowiednim do funu sprzed kilku godzin. pokus masa, dla jebakow lesnych istny raj, bo nie brakuje chetnych do rozlozenia nog, co jednak ciekawe, nawet takie znalazly swojego ksiecia. nauka nie koliduje w zaden sposob, o ile mieszka sie z ludzmi cywilizowanymi, ktorzy nie sa czynnymi alkoholikami czy narkomanami i wiedza, ze jest czas na zabawe i czas na nauke, a nie ciąg alkoholowy 24/7. Mam prawie 27 lat, do ak bym sie nie wrocila, ale nie zaluje ani minuty tam i tez polecam kazdemu.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!

- Copyright © Czasem widziane -Metrominimalist- Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -