- Powrót do głównej »
- Damsko - męsko »
- Nie mów mi o zdradzie!
Autor : Danielski
7 lutego 2013
Postanowiłem wrócić do tematu zdrady. Wiem, że był on u mnie poruszany na blogu tutaj czy tutaj, ale teraz podejdę od zupełnie innej strony. Zostać zdradzonym przez partnera. Ból i piekło na ziemi, ale czy zawsze? O tym niżej.
We wpisie o charakterystyce zdrady postawiłem tezę:
Przyznanie się do zdrady jest formą egoizmu
Dzisiaj nieco rozwinę ten wątek.
Przypomnijmy moją opinię. Zdrada, w każdy możliwy sposób, w każdym przypadku i w każdym czasie jest czymś najpodlejszym. Czymś co niszczy na zawsze uczucie i zaufanie, bez których ani rusz w prawdziwym związku.
Ale zdrada sama w sobie nie niszczy związku - jest coś gorszego niż zdrada. Przyznanie się do niej, przybiegnięcie do faceta czy kobiety z tekstem "kochanie, zdradziłem/am". Szczyt szczytów. Kupa na Mount Everest. Samobój w finale Ligi Mistrzów w 94 minucie. Rozdeptanie róży Małego Księcia. Po prostu zajebiście chamskie i egoistyczne zachowanie.
Zdrada jest złem. Nie da się tego ukryć. Ale jeśli w związku się układa? Jeśli wszystko trwa w najlepsze, pomimo czyjegoś błędu? Przyznawać się?
Gryzie sumienie. Jasne, nawet to zrozumiałe. Ale jeśli zdajesz sobie sprawę z błędu, którego wyjawienie zniszczy związek, to jest sens to zdradzać (ach, ta gra słów)? W teorii - "mówmy sobie zawsze prawdę, nie okłamujmy się" - ale czy znajdzie się ktokolwiek kto jest w związku i nigdy nie skłamał? Szczerze w to nie uwierzę.
Podtrzymuję swoją tezę. Jeżeli ktoś kiedykolwiek zdradził, niech zachowa to dla siebie i nigdy o tym nie mówi. Z prostych przyczyn. Zniszczysz komuś życie. Zniszczysz wiarę w siebie, obniżysz samoocenę tej drugiej osoby.
A z drugiej strony - jak spotykam się z kobietą i ta mi mówi: "kiedyś zdradziłam swojego byłego" to dziękuję jej za znajomość. To odstrasza.
Poza tym - wyobraźmy sobie sytuację:
Hipotetyczna Izabela jest w świetnym związku z Przykładowym Gabrielem. Oboje się kochają, uwielbiają, ich związek trwa w najlepsze od 3 lat. Niestety, Hipotetycznej Izabeli, na imprezie, po pijaku przytrafia się mała przygoda. Gryzie ją sumienie, ale nie mówi o tym Przykładowemu Gabrielowi - po jakimś czasie, sumienie milknie, a związek dalej trwa w najlepsze, bo jej partner nie wie o jej zdradzie. Nagle, po kolejnych 2 latach związku, Hipotetyczna Izabela wspomina o zdradzie sprzed 2 lat. Co robi Przykładowy Gabriel? Gdyby on był mną to powiedziałby: "I po co mi o tym mówiłaś? Mieliśmy 5 lat zajebistego związku, zajebistego czasu. Teraz mam ci zaufać? Żegnaj".
Gabriela to boli. Boli, płacze po nocach. Jest zły, wściekły. Na siebie, na nią. Już nie chodzi o fakt, że Hipotetyczna Izabela zdradziła. Ale o to, że przyznaniem się do zdrady zepsuła świetny związek. Przykładowy Gabriel uświadomił sobie, że tyle czasu tak ogromnego kłamstwa nie można wybaczyć. A już na pewno - nie można na 100% zaufać.
Nie mów mi: "ale przecież kocham cię, nie zdradzę cię, nigdy, przenigdy". Powiedz mi: "nigdy ci o tym nie powiem". Wtedy będę wiedział, że nie jesteś samolubną kobietą. To apel do każdej czytelniczki. Nie przyznawajcie się do zdrady, jeśli chcecie dalej być w tym związku.
Oczywiście nie chciałbym być zdradzony. Ale jeszcze bardziej nie chciałbym o tym wiedzieć.
Tweet
Sęk w tym, że zdrada ma swoje źródło. Nie zdarza się jak kupa na wiosnę znaleziona na wyjałowionej po zimie trawie. Zdrada to czubek góry lodowej i chwała tym świadomym ludziskom, którzy wiedzą, co się dzieje w nich samych. Bo jak jest się świadomym siebie to też się nie robi komuś piekła (i sobie też) przez coś tak niesmacznego jak zdrada właśnie.
OdpowiedzUsuńŁadne metafory, Panie Bloger ;P
"Nie zdarza się jak kupa na wiosnę znaleziona na wyjałowionej po zimie trawie." LUBIĘ TO!
UsuńPoza tym jeszcze Hipotetyczna Izabela może sobie nie radzić z tymi wyrzutami sumienia, związek zacznie się pierdolić i i tak się rozpaść, przy przyznaniu się jest jeszcze jakakolwiek szansa na naprawę albo rozpadnięcie się w ludzki sposób.
OdpowiedzUsuńNo to się rozpadnie. Jeśli od razu się przyzna także się rozpadnie. Bo dla mnie nie ma wytłumaczenia zdrady.
Usuńsam mówisz - dla Ciebie. dla niektórych jest i taką zdradę można "przepracować". :)
Usuńtylko po co? jak ktoś raz cię zdradził to zrobi to znowu, ja nie potrafiłabym znowu zaufać, gdybym dowiedziała się o zdradzie
UsuńJak A się dowie, że B zdradziło to co by się nie działo i jakby A się nie zarzekało, że wybaczy i zapomni to już nigdy nie spojrzy na B tak, jak kiedyś.
UsuńNo ja się kiedyś dowiedziałam. Mimo końca związku, nie z tego powodu, zabolało jak cholera, nie chciałam wiedzieć...
OdpowiedzUsuńoczywiście nie mówić i zamilknąć na wieki w tym temacie,a z wyrzutami iść na pielgrzymkę po odgórne rozgrzeszenie ;)
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńJa wiele razy tez zostałem zdradzony jak kazde z Was zapewne, sam tez aniłem nie jestem bo tez zdradzałem. Zdrada moim zdaniem zazwyczaj wywodzi się z tego ze partnerowi lub partnerce czegos jednak brakuje w związku... Mówi ze kocha, ze ufa i jest wierna itp. ale w głebi serca czegos jej brakuje i nie jest spełniona do końca, dlatego zaczyna szukać czegos innego i nie docenia tego co juz ma... Ludzie juz tak mają ze jak jest im zle to chca miec lepiej, jak maja lepiej t chca jeszcze miec lepiej a jak maja jeszcze lepiej to chca miec zajebiście a czesto to zajebiscie juz jest niestety poza naszym zasięgiem i jest ot zbyt wiele dla nas i wtedy sie już zaczyna spadac i dochodzi do zdrady przykładowo. Zdrada tez mze wyniknąć z głupoty poprostu z zauroczenia, pożądania bądz stracenia kontroli nad główą.
Super post pozdrawiam!
Rozumiem że jak się nie układa w związku to lepiej jest zdradzić niż o tym porozmawiać?? bardzo dojrzałe podejście do sprawy;)
UsuńTo nie jest tak, że zdrada wynika z jakiejś dogłębnej analizy sytuacji. Wg mnie to raczej impuls.
Usuńa co z facetami, bo tekst skierowany głownie do czytelniczek? ;]
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
Posty piszę różnie - raz głównie z rodzajem męskim, innym razem żeńskim - chciałabyś/chciałbyś czytać każdy post gdzie musiałbym/musiałabym za każdym razem pokazywać, że kieruję te zdanie do osobników obojga płci? (musiał/a, zrobił/a, on/ona itp itd.) Raczej średnio wygodne by to było.
UsuńZ facetami uważam tak samo. Przyznanie się do zdrady, którejkolwiek ze płci jest egoizmem.
Oczywiście, że raczej średnio wygodne by to było więc można było na końcu zamienić słówko 'czytelniczki' na 'czytelnicy' i każdy by wiedział, że jest to skierowany do niego :D
UsuńCiekawe, czy ktoś chciałby być z kimś, kto ma takie podejście do tej sprawy. No i czy związek nie jest po to, aby być ze sobą szczerym..
OdpowiedzUsuńJest. A Ty jesteś w 100% szczery/a? :)
Usuń"Zdrada jest złem. Nie da się tego ukryć. Ale jeśli w związku się układa? Jeśli wszystko trwa w najlepsze, pomimo czyjegoś błędu? Przyznawać się?" - żartujesz? Jak by się układało, to by nie doszło do zdrady. Nie przekonuje mnie Twój przykład o zdradzie po pijaku - no sorry, to ja nie chcę takiej dziewczyny, na którą tak działa alkohol :/
OdpowiedzUsuńW ogóle tym temacie się z Tobą zupełnie nie zgadzam, nie chciałbym żyć latami (baa, wiecznie) oszukiwany że jest fajnie i miło, a jednak tak nie jest bo ta druga osoba zdradziła. Już wolałbym wiedzieć. Wiedząc można coś na to poradzić - wybaczyć, popracować nad związkiem, albo odejść, ale ma się wybór. Wolę żeby związek się rozpadł niż życie w iluzji.
I to tylko świadczy o tym, że każdy może mieć odmienne zdanie. Ty byś tak wolał. Ja nie. Która decyzja/wola dobra? Każdy subiektywnie oceni :)
Usuńkażdy ma swoją rację,jak zwykle i to jest ciekawe,amen.
OdpowiedzUsuńJa uważam, że należy mówić o zdradzie tylko w 2 przypadkach (przynajmniej w tej chwili tylko 2 mi przychodzą na myśl):
OdpowiedzUsuńa) jak jest pewne, że i tak się dowie,
b) jak się okazało, że się czymś zaraziłeś/aś.
Jak np chce się odejść do kochanka/kochanki to lepiej nie mówić o romansie i po prostu odejść. Nie ma potrzeby kogoś jeszcze bardziej ranić.
Z jeden strony zgadzam się z Twoim zdaniem, z drugiej zaś nie.
OdpowiedzUsuńW 99% przypadkach wiadomość o zdradzie i tak wyjdzie na jaw. Osobiście, wolałabym się dowiedzieć od tej właściwej osoby, aniżeli od osób trzecich, czy przypadkiem. Upokorzenie jest jeszcze większe, a ból w sumie ten sam. Myślę, że zdrada i tak przekreśliłaby mój związek, ale doceniłabym szczerość, pewnie nie od razu, ale z czasem tak. To tylko moje subiektywne zdanie. pozdrawiam ;)
Czego oczy nie widzą... Problemy jednak zaczynają się kiedy oczy widzą, ale nie ufają temu, co widzą. Czyli są symptomy zdrady, nie ma dowodów, wtedy związek i tak się rozpada pod ciągłymi podejrzeniami. Moja przyjaciółka była tak zdesperowana, ze chciała wynająć detektywa. Ale to jest droga impreza. W końcu wyszukała w necie spy shop i kupiła szpiegowską pluskwę. Okazało się, że nie miała racji...Wiecie jak się cieszyła?
OdpowiedzUsuńDelikatny temat poruszyłeś. Osobiście wolałabym nie wiedzieć, że ktoś mnie zdradził, bo to chyba najgorzej niszczy człowieka od wewnątrz. Natomiast mój podły charakter zawsze się wszystkiego dowie, a że zawsze się wszystkiego dowie to i tego, ze ktoś tę zdradę zataił. Sama nie wyobrażam sobie sytuacji w życiu, w której bym zdradziła, ale szczerze mówiąc nie wiem czy gdyby tak było to bym powiedziała partnerowi. Na pewno nie ciągnęłabym tego związku ze świadomością, że okłamuję osobę, która mnie kocha. Rozstać się jednak w przyjaźni jest chyba lepszą alternatywą niż uświadomić komuś, że został zdradzony.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńZ takimi próbami reklamy - goń się.
Usuń