- Powrót do głównej »
- Damsko - męsko , Lifestyle »
- Każda miłość jest tą pierwszą
Autor : Danielski
15 stycznia 2013
Kiedyś byłem zakochany - jak wiele razy słyszeliście te słowa od innych? Każda miłość jest inna. Czy aby na pewno? Czy istnieje więcej niż jedna miłość? Nie mówię tu o miłości do rodziny, chomika czy ulubionej kozy. Przytoczę pewną historię. Pewną smutną, radosną, pełną emocji historię. Czy uznacie ją za prawdziwą czy za fikcję - Wasza interpretacja.
Pewien chłopak przez całe swoje życie sądził, że się nie zakocha. Nie dlatego, że nie chciał, ale dlatego, że kobiety omijały go szerokim łukiem i nigdy nie miał powodzenia. Kompleksy wypełniały jego myśli, jego życie. Czasem po nocach śnił o miłości, o tym jak żyje w romantycznym, pełnym namiętności związku. Jednak to był jego skromny świat fantazji, z którym nie dzielił się z innymi.
Był rok 2008, nasz bohater był w klasie maturalnej. Był dość znany i lubiany w szkole. Ale jednak dziewczyny go nie dostrzegały.
Pewnego dnia, na przerwie, wpadł przypadkowo na pewną dziewczynę. Uśmiechnęli się, przeprosili i uciekł. "Urocza" pomyślał chłopak, "ale nie dla mnie" dodając po chwili. Od tego momentu urocza blondynka uśmiechała się do chłopaka widząc go na przerwach. On nieśmiało odwzajemniał uśmiech i, choć nie dowierzając, zdał sobie sprawę, że spodobał się.
Niestety, nasz chłopak nieśmiały, więc nie potrafił zainicjować rozmowy. Dziewczyna któregoś dnia się jednak ośmieliła, podeszła i poprosiła o numer telefonu. Chłopak z przejęcia zapomniał jak się mówi po polsku, a nagła skleroza sprawiła, że zapomniał jaki posiada numer. Ale się udało.
W niedługim czasie zostali parą. Parą, którą otoczenie uważało za idealną. Chłopak był niesamowicie szczęśliwy. Była to jego pierwsza miłość. Wiedział, że ją kocha, czuł takie same uczucia z jej strony. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu, bawiąc się w każdej chwili swoim szczęściem. Chłopak w końcu był w pełni szczęśliwy i miał wrażenie, że to historia z książki, która kończy się słowami "i żyli długo i szczęśliwie".
Nagle coś się stało. Dziewczyna przestała chłopaka kochać. Ta urocza blondynka, powiedziała, że już go nie kocha. Kompletnie zaskoczyła tym chłopaka i dosłownie rozerwała jego serce. Jego idylla nagle przestała istnieć. Idealny świat, marzenia prysnęły jednego dnia. Chłopak płakał. W domu. W swoim pokoju. Będąc zupełnie sam. Jego ogromna, pierwsza miłość się skończyła. Dzień przed maturą.
Chłopak żył dalej. Do tego czasu zmężniał, wydoroślał. Nabrał wiedzy o świecie, ludziach, kobietach. Stał się także pewniejszy siebie, a kobiety zaczęły go dostrzegać. Ale się nigdy nie zakochał, choć po cichu, tak prawie, że szeptem i niesłyszalnie - w dalszym ciągu marzył o wielkiej miłości, o powtórce sprzed lat.
Nastało lato 2010 roku. Bohater tej historii dorabiał w wakacje nad morzem. Pracowała z nim pewna skromna dziewczyna. Chłopak lubił swoją pracę i był nią całkowicie pochłonięty przez co początkowo jej nie dostrzegł. Ale ona dostrzegła jego. Nocą, by odpocząć od dnia pracy wyciągnęła go na spacer po plaży.
Chłopak ją polubił. Dziewczyna imponowała mu swoją skromnością, delikatnością, wrodzonym wdziękiem. Coraz częściej chodzili na plażę, wymykali się pod osłoną nocy. Często leżeli razem na piasku oglądając gwiazdy i rozmawiając do białego rana lub razem zasypiając. Czasem kąpali się w zimnym, nocnym morzu. Chłopak czuł, że są coraz bliżej. Chciał tego. Nawet się nie zorientowali kiedy zaczęli tworzyć parę. Ot tak, takie porozumienie bez słów.
Historia iście z bajki. Przyjechali z dwóch stron Polski nad morze do pracy. Poznali się, zakochali. Co z tego, że ona była starsza. Nikt się tym nie przejmował. Ludzie, z którymi pracowali - zazdrościli im tego szczęścia. Szczęścia, radości, uśmiechu którymi zarażali innych, łącznie z szefową.
Cały miesiąc starali się spędzić w taki sposób by być przy sobie. Ani na chwilę się sobą nie znudzili, a uczucie rosło z każdą chwilą. Miłość kwitła. Gdy wakacje się skończyły - ona pojechała do niego, na drugi koniec Polski. Spędzili ze sobą tydzień, ale obowiązki, codzienność kazała jej wracać do siebie. 500 km od niego. Wiedzieli o tym, ale starali się nie dopuszczać tej myśli. We smutku i żalu żegnali się, a chłopak obiecał, że się zobaczą.
Chłopak wytrzymał bez niej 5 dni. Pięć dni pustki, braku czegoś ważnego w życiu. Wyszedł na ulicę i wyciągnął kciuka. Złapał pierwszego stopa. Zanim przejechał te 500 km zatrzymał wiele samochodów. Wiele godzin zajęła mu podróż. Ale dojechał do swojej miłości. Znowu szczęśliwi. Kolejny wspólny tydzień razem. Choć z dnia na dzień nie było już tak bajecznie i urokliwie jak na plaży. Jak tej gwieździstej nocy, podczas której gdy liczyli gwiazdy. Jak w mroźnym Bałtyku, w którym pierwszy raz się przytulili dla rozgrzania. Jak przy wiecznej nocy, kiedy się pierwszy raz pocałowali. Wróciła codzienność, czar prysł. Mimo, że on chciał, kochał tak samo mocno - zdawał sobie sprawę, że to niemożliwe. Mimo, że żegnali się mając łzy w oczach - już nie byli parą.
Chłopak zrozumiał, że uczucie sprzed 2 lat było niewielkim procentem tego co czuł nad morzem. Bohater pojął, że miłość może być tylko jedna. Tylko prawdziwa. Tylko czysta i piękna. Mimo, że za pierwszym razem twierdził, że kocha - mylił się. Za drugim razem też twierdził, że kocha - też się mylił. Miłość trwa, nie kończy się. A on już nie kocha. Choć pomimo upływu lat - pamięta - bo trzeba pamiętać to co piękne.
Od tamtego czasu chłopak poznał wiele dziewczyn. Wiele sympatycznych dziewczyn, często ładniejsze niż dwie jego miłości sprzed lat. Jednak się nie zakochał. Żadna nie obudziła w nim co najmniej takich uczuć jak dziewczyna z nad morza. A nie chciał wiązać się z miernymi uczuciami, wiedząc, że istnieją silniejsze i mocniejsze.
Te kilka lat temu w ten sposób chłopak definiował miłość. Dzisiaj to za mało. Dzisiaj zdaje sobie sprawę, że czekają go jeszcze silniejsze uczucia, które zmienią mu tą definicję i zakocha się ponownie. Ponownie, ale po raz pierwszy. Bo inaczej.
Każda miłość jest pierwsza,
najgorętsza, najszczersza,
wszystkie dawne usuwa w cień.
Irena Santor
RG
Tweet
Chciałabym się wypowiedzieć, ale dzięki Bogu nigdy nie byłam zakochana ;)
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko wydaje mi się, że istnieje więcej niż jedna miłość, ale nie każda ma tą samą "moc".
I stąd stwierdzenie, że każda miłość jest tą pierwszą. Bo każda jest inna :)
W nieco ponad tydzień przeczytałam twoje oba blogi i zaczęłam na bieżąco śledzić tego, więc chyba chcę powiedzieć że zyskałeś kolejnego wiernego czytelnika;)Ciekawie piszesz, czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńA.
A to ciekawe, bo posiadam jednego bloga.
UsuńStary odszedł do lamusa jakiś czas temu i nie ma go w sieci.
No tamtego przeczytałam póki jeszcze istniał, myślałam że to się rozumie samo przez się.
UsuńA.
dziewczyna znad morza miała ten plus ,że była z nad morza :) miłość nabiera rozpędu ze względu na okoliczności ... im bardziej nie codzienne okoliczności tym większa szansa na miłość, ten chłopak ma wspaniałe wspomnienia , piasek ,gwiazdy, noce nad morzem . Z dnia na dzień robiło się mniej bajecznie , a dlaczego? bo to uczucie nad morzem wytwarzało mnóstwo endorfin później już coraz mniej i mniej.. reasumując to nie była miłość ale zauroczenie. Prawdziwa miłość nigdy nie gaśnie , więc wydaje mi się ,że nasz bohater tak naprawdę nigdy nie doświadczył prawdziwej miłości.
OdpowiedzUsuńKażdy ma inną definicję miłości.
UsuńCzłowiek składa się z tak wielu incydentów, które tworzą jego zdolność do kochania. Gratulować bohaterowi tak wielkiego szczęścia. Ja uważam, że miłość nie jest tylko jedna. Tak samo uważam, że kobieta może kochać więcej niż jednego faceta w jednym czasie. Czy kochałam? Tak. Czy kocham? Tak. Czy to zawsze było prawdziwe? Nie wiem. Czy to jest prawdziwa miłość, jak z bajki? Przekonam się za pięćdziesiąt lat. Jeśli będzie nadal trwał przy mnie mój wybranek, dam Ci znać i potwierdzę, że miłość istnieje naprawdę.
OdpowiedzUsuńTylko nie zmieniaj przypadkiem adresu bloga. ;)
Dla mnie miłością jest tylko uczucie głębokie, które nie przemija.Patrząc na tą definicję, bohater opowiadania był co najwyżej zauroczony. Czasem wydaję się nam, że to miłość, bo nowa osoba wywołuje fale uczuć, ale miłość to coś więcej.Co do stwierdzenia z postu powyżej, że "kobieta może kochać więcej niż jednego faceta w jednym czasie" to uważam to za coś niemożliwego. Bo w takim przypadku powinna występować większa miłość i mniejsza miłość, a miłość jest przecież jedna. Jednak moje poglądy wynikają z tego, że pierwszą osobą do której powiedziałam kocham jest mój przyszły mąż i w żadnym ze wcześniejszych związków ( a miałam ich kilka) nie użyłam tego słowa żyrafka
OdpowiedzUsuńmiłość ma po prostu wile obliczy, które trudno ująć w jakiejkolwiek definicji- te właśnie zmieniają się wraz z nami. nie istnieje cos takiego, że kiedyś pomyliliśmy się co do miłości- po prostu upłynął czas i cóż...zdarzyło się nam zobaczyc coś z innej perspektywy:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie. Bohater wówczas, będąc zakochany kochał. W tej definicji, która się u niego wykreowała przez dotychczasowe doświadczenia.
UsuńAle doświadczenia się zbiera i to co kiedyś było miłością - dziś może być tylko zauroczeniem. Dlatego miłość jest jedna. Dla każdego z nas osobna.
Jeśli chodzi o miłosc do mężczyzny, to ja przeżyłam tylko jedną. Pół biedy, że ona ciągle trwa.. ale wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńTe poprzednie które miałam za wielkie uczucia okazały się niczym więcej jak burzą hormonów tylko :)
"Prawdziwa miłość nigdy nie gaśnie" - ładny slogan. Tylko slogan.
OdpowiedzUsuńJa się tam zgadzam z Tobą Ray i myślę, że dokładnie wiem co chciałeś przekazać :) Każda następna miłość jest mocniejsza, poprzednie przy niej bledną. I... tak chyba powinno być! To przecież oczywiste, w przeciwnym razie to co, kochalibyśmy te poprzednie osoby, bez szans na normalny związek z kimś nowym?
No chyba że ktoś się upiera, że w takim przypadku to ta ostatnia miłość jest tą "prawdziwą" - no ok, można i tak na to patrzeć jeśli ktoś chce.
"podobno każda miłość jest pierwsza, podobno nawet jest to prawda. Lecz czuję również, że ta do ciebie jest dla mnie wyjątkowo ważna". Myślę, że to jest dosyć trafna definicja miłości odnosząca się do historii tego chłopaka. Ja myślę, że faktycznie każda miłość jest pierwsza i nie ma sensu szukać tych samych uczuć, które nam towarzyszyły przy innej osobie, bo po czasie możemy je po prosty idealizować.
OdpowiedzUsuńCzytając to opowiadanie czułam jakby to było moje życie. Chodzi mi głównie o początek. Ja nie znalazłam miłości i pewnie już jej nie znajdę. Najbardziej czuje to zdanie:
OdpowiedzUsuń"Czasem po nocach śni(ł)o miłości..."-skąd ja to znam...
Ps. Super blog