Autor : Danielski 2 lipca 2013


Niektórzy od małego wiedzą co jest ich pasją. Inni dowiadują się w pewnym wieku. Czy to zajawka fotograficzna, czy rysunkowa, czy zainteresowanie garncarstwem. Niektórzy mają w genach wbudowane pasje, tylko kwestią czasu jest znalezienie się we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Niektórzy trafili przypadkiem w swoje pasje. Inni szukali ich lata, niektórzy szukają do dziś. Ja mam trzy takie duże, które trafiły się dość przypadkowo.

Oprócz pasji, o których przeczytacie, są inne, które niekoniecznie są praktykowane. I tak, na przykład o geografii wiem bardzo dużo i bardzo ją lubię, ale geografem nie jestem. Podobnie jak o piłce nożnej, o której czytam i którą oglądam, choć w piłkę czasem gram tylko na osiedlu.

Jeżeli komuś się nie chce czytać poniższych punktów - niech od razu przejdzie do podsumowania, przynajmniej nie straci tych cennych 5 minut.

Pasja numero uno.
Praca z dziećmi.

Wiem, jak to brzmi niemęsko i jak to wygląda, gdy w dzisiejszych czasach facet mówi "lubię dzieci". Wiem też, że to bardziej kobiece zajęcie. I - wiem też, że nie mam wykształcenia pedagogicznego. Pomimo to - podołałem. Pasją się zaraziłem od jednego z moich nauczycieli w technikum, który opowiadał o swoich wyjazdach jako opiekun i kierownik. Postanowiłem zrobić kurs i samemu spróbować. Nie powiem - wówczas, główną moją motywacją była możliwość podróżowania za friko. Pierwszy sezon? 3 turnusy - Turcja, Węgry i Łeba - i jak tu się nie cieszyć? 
Na drugim sezonie zrozumiałem jaki jestem szczęśliwy przebywając wśród dzieci. Sprawiało mi ogromną radość to, że mogłem je czegoś nauczyć, mogłem czuć się potrzebny. Uczyłem się od dzieci tańca, spontaniczności, radości z życia, pozytywnych emocji, a nawet jak wydawać pieniądze.
Pobyty na wakacjach z grupkami dzieciaków sprawiała, że serce radowało mi się dzień i noc. Podczas turnusów bywają różne sytuacje - również smutek, płacz, zmęczenie fizyczne czy psychiczne. Ale to wszystko jest nieistotne przy dawaniu radości dzieciom. A wdzięczność, zaufanie czy smutek przy rozstaniu sprawiają, że to co robię - jest doceniane. Aż szkoda, że te wakacje będą pewnie ostatnimi w "zawodzie".
I nigdy nie zapomnę najbardziej filozoficznego pytania 15latki: "proszę pana, a jak rozkochać w sobie chłopaka tak, by potem jak go rzucę czuł ból?" :)))
Oraz najczulszych słów od 9latki: "jest pan najlepszym wychowawcą, kocham pana!"

Pasja numero duo.
Improwizacje.

Pisałem już kiedyś o warsztatach, na które się wybrałem (KLIK, KLIK). Kto by wtedy pomyślał, że zmienią moje życie? 
Pamiętam, mając 14-15 lat, będąc zakompleksionym chłopakiem, który walczył z trądzikiem i był duchem dla dziewczyn (częściowo o tym TUTAJ) marzyłem by zostać aktorem. Dlaczego? Bo aktorzy się CAŁUJĄ!
Teraz już o tym nie marzę, ale najwidoczniej z chęci grania coś mi zostało. Dzięki improwizacjom poczułem, że się spełniam. Poczułem satysfakcję, że robię COŚ. W szkołach nigdy nie grałem w żadnych przedstawieniach - "bo co by kumple pomyśleli". A o dziwo prowadziłem swoją studniówkę - widocznie nowa wychowawczyni zauważyła we mnie to coś. Zawsze miałem w sobie skrawek improwizatora. Zawsze wolałem odpowiedź ustną niż pisemną. Zawsze na tym wychodziłem lepiej. 
A dziś? Scena, improwizacje, przyjaciele z grupy, publika i sugestie. Nauka samego siebie, pewności siebie, wiary w siebie, odwagi, pomysłowości, kreatywności, otwartości umysłu... Chcę w to brnąć jak najgłębiej! 
Najciekawsza sugestia od publiczności jaką grałem? Na ostatnim występie byłem - ślepym, ocalałym z Titanica, który nie ma jednego żebra. I zagrałem.

Pasja numero.. eee trzy.
Blog.

Wiem, mam ostatnio problem z utrzymaniem należytej częstotliwości. Być może nawet mój poziom spadł. Może też nie mam siły przebicia. Albo poruszam nudne tematy. Wiem, że nie znam się na komputerach, grafice, html'ach i innych tego typu sprawach. Wkurzam się na siebie, że za rzadko piszę. Czytam dużo innych blogów - choć mało komentuję (lub disqus mnie wkurza). Tak, mam problem z pisaniem zwięźle. Zawsze mam tyle do przekazania, że czuję niedosyt, że jeszcze nie wszystko, a długość taka, że nikt nie przeczyta. Ale ten blog, jak i cała blogosfera mnie wkręciły.
Może i nie mam wielkich sukcesów w blogowaniu. Jednak się nie zrażam. Powoli, ale idę do przodu. I mam nadzieję, że wy mi pomożecie. 
Lubię improwizować podczas różnych odpowiedzi, jednak pisać też potrafię. Tak sądzę. Przed praktykami w Urzędzie Miasta można powiedzieć, że prowadzono ze mną mejlową "rozmowę kwalifikacyjną". Gdy przyszedłem na praktyki moja opiekunka powiedziała mi, że w taki sposób odpisywałem, że z niecierpliwością oczekiwała moich mejli, jak i poznania mnie. Analogicznie było z biurem podróży, z którym do dziś jeżdżę.
Cieszy każdy komentarz, cieszy każdy hejt, cieszy każda pochwała. Cieszą mejle, cieszy to, że mogłem komuś pomóc, mogłem kogoś rozweselić, wzruszyć czy też wkurwić. Cieszy to, że jestem częścią tej wielkiej rodziny, choć może nie do końca zauważalną.
Cieszę się też, że nie mam parcia jak co poniektórzy blogerzy. Nie czekam z wypiekami na mejla z ofertą miliona złotych za reklamę u mnie. Nie szukam za wszelką cenę sławy, mimo, że miałem taki okres. Teraz po prostu robię swoje i czekam na rozwój wydarzeń. I cieszę się z każdego was. Że jesteście, że pomimo wszystko nie odchodzicie, że lajkujecie. Bądźcie!


Podsumowując
Znowu za długi tekst mi wyszedł co? Chyba po prostu nie potrafię pisać w skrócie. Musicie to kochać lub nie. Tak samo jak kochacie swoje pasje. 
Mojemu życiu pasje dodają kolorytu. Każdego dnia budzę się i cieszę, że je mam. 
W domu mam pełno rysunków od dzieci, które lubię przeglądać - tak samo jak zdjęcia z kolonii, pierwsze co to sprawdzam mejla blogowego i fanpage'a, a impro towarzyszy mi codziennie.
I pomyśleć, że dwie ostatnie pasje odnalazłem dopiero niedawno. Przez tyle lat, mimo, że lubiłem życie i świat czegoś brakowało. Mimo, że wiodło mi się w życiu prywatnym, czułem pewnego rodzaju pustkę. Dziś jest wypełniona.
A czym wy wypełniacie pustkę?



{ 5 komentarze... read them below or Comment }

  1. pustkę wypełniłam siatkówką, fotografią i książkami. niestety w siatkówkę, która okazała się przed ostatnim i ważnym elementem do pustkowej układanki, nie gram, ale z przyjemnością oglądam mecze i jakoś lepiej się żyje niż rok, czy dwa temu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. pasja... od małego uwielbiałamm projektować i tak mi już zostało ;) dziś posiadam zawód związany i z pasją i ten z rozsądkiem...poza tym odkrywam ciągle czar gotowania i bardzo chętnie pomagam ludziom. i uczę się języków - to pasja, którą odkryłam zaledwie parę lat wstecz...

    OdpowiedzUsuń
  3. Może to głupie i kompletnie nieprzydatne, lecz kocham pisać. Snuć historie, wesołe i (częściej choć nie wiem czemu o.o') nie. Po obejrzeniu czegoś, przeczytaniu, piosence czy po prostu coś samo z siebie wykluwa się w głowie kompletnie oderwane od tematu. Bez względu na tematykę działa uspokajająco. Ciekawa książka jak nic odrywa od komputera, a możliwość uchwycenia nieba na zdjęciu sprawia wielką radość. Amatorskie mieszanie różnych składników także daje prawdziwą frajdę, choć eksperymenty maja różne finisze :3. Kocham też słuchać ludzi. Gdy mówią z sensem, pasją jest to naprawdę prawdziwą przyjemnością.
    Jestem ciekawa czy zanim pierwszy raz nie wyjechałeś na te kolonie to... nie bałeś się, że sobie nie poradzisz? Ze dzieci nie będą cie słuchać, że coś się stanie, że ich nie zabawisz? Gdy o tym myślę napawa mnie jednak pewien lęk.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wyobrażam sobie życia be pasji, mam ich bardzo dużo, czasami niektóre odstawiam na boczny tor i intensywnie zajmuję się innymi, ale wracam do zapomnianych. W lekkim skrócie jest to bieganie, czytanie książek, taniec, fotografia, nauki ścisłe - głównie fizyka, pieczenie ciastek....

    OdpowiedzUsuń
  5. ja chciałam tylko dodać, być może nieco pesymistycznie, że pasja to nie tylko wstawanie z uśmiechem, bo się ją ma.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!

- Copyright © Czasem widziane -Metrominimalist- Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -