Autor : Danielski 28 kwietnia 2013



Na moim zegarku jest 2:47. Pod moim oknem miejscowi żule robią "stand up" na puszkach. Ale ptaki jeszcze nie ćwierkają. Po prostu przebudziłem się z gotowym pomysłem na wpis. Nie, nie z pomysłem. Wpis już jest w mojej głowie. Każda kropka, każdy przecinek. Takiego wpisu jeszcze nie miałem. Wiem wszystko co tu będzie napisane. Dlatego od razu musiałem wstać, odpalić kompa i go napisać. Zapewne wrzucę go za dnia na bloga, bo kto o zdrowych zmysłach o trzeciej w nocy (nad ranem?) przegląda blogi? To będzie wpis bardzo intymny i osobisty. Kto ma zbyt wrażliwe serce - niech nie czyta. 

Pierwszy raz - podobno może być bolesny. Podobno się może pojawić krew. Podobno jest się pobudzonym, podekscytowanym. I zżera stres. Podobno nie zawsze się udaje. Podobno można wypaść beznadziejnie. Podobno od pierwszego razu zależą kolejne .... razy. Podobno nie zawsze podczas pierwszego razu jest przyjemnie. Podobno prędzej czy później każdego to spotka - jeżeli jeszcze nie spotkało. Wiele tych "podobno".

A jak jest w praniu?

Oczywiście przed moim pierwszym razem były analogiczne myśli. Czy się uda? Czy powinienem? Jak to zrobić? Kiedy? Czy to na pewno ta? 

To było w technikum. Ona miała na imię Zuzia. Ja miałem 16 lat, ona rok starsza, 17. Od pierwszego wejrzenia mnie urzekła. Biło od niej takie ciepło i pozytywna energia. W zasadzie to nie wiem czemu, ale prawie o niej zapomniałem. Mimo, że to z nią był pierwszy raz.

Uwielbiałem jej uśmiech, jej oczy, to jak potrafiła patrzeć. To mnie zawsze zamurowywało. Musiałem z nią przeżyć swój pierwszy raz. Tylko nie wiedziałem jak, jak do tego doprowadzić, jak to zrobić. I kiedy? Tak przy ludziach? 

Jak już kiedyś wspominałem - w czasach technikum byłem szarą myszką, która była nieśmiała i niezbyt zauważalna przez osobników płci przeciwnej. Byłem całkowitą przeciwnością dzisiejszego ja. A tu przede mną szykował się mój pierwszy raz. Stres mnie zjadał! 

Ale od początku. Typowa "szkolna" akcja. Jako piewszoklasista byłem nowy w szkole. Więc się obserwowało ludzi. I z tłumu wypatrzyłem Zuzię. Ona też dostrzegła mnie. I zaczęła się gierka - ówczesny ja spoglądał na nią, uśmiechał się - z odwzajemnieniem. Czasem gdy ona jadła jakąś kanapkę rzucił szybkie - 'smacznego' i uciekł - i vice versa z jej strony. Ale żadne z nas nie wychodziło z inicjatywą. 

Minął miesiąc takiej obserwacji i zaczynało to być irytujące, że w dalszym ciągu nie przeżyłem swojego pierwszego razu. Co z tego, że znałem tylko jej imię. Chciałem mieć to już za sobą w końcu!

Mówi się, że pierwszy raz - obojętnie czy będzie udany czy nieudany - zapamiętuje się do końca życia. Twierdzi się, że pierwszy raz zostaje w pamięci i się o nim nie zapomina. Wspomnienie pierwszego razu, nawet uśpione, zawsze gdzieś siedzi w zakamarkach pamięci i budzi się nieoczekiwanie, jak dziś, o 2:47. Po ponad 9 latach. Tak też jest w tym przypadku. 

Pamiętam doskonale swój pierwszy raz. Było to w szkolnym sklepiku.

Stałem w kolejce do sklepiku. A kolejki u nas zawsze długie. Ona już zakupiła co miała kupić i mijała kolejkę. To był impuls, nagłe olśnienie, nagły napływ siły, adrenaliny, mocy, wiary w siebie i, przede wszystkim, odwagi. W momencie gdy mnie mijała - złapałem ją za rękę i zapytałem:
- Hej, dasz mi swój numer?
Ot tak. Jakby to było dla mnie normą. Co mnie wtedy napadło? Do dziś nie wiem. Ona, po 2 sekundach zaskoczenia, w przepięknym uśmiechu powiedziała, że da i podyktowała. Do dziś się zastanawiam jakim cudem, tymi trzęsącymi rękoma zdołałem poprawnie wpisać jej numer do swojego Sagema.
W ten oto sposób - pierwszy raz w życiu zapytałem kobietę o numer telefonu. Kamień spadł z serca w tym momencie.

Mój pierwszy raz - pamiętam go do dziś i dobrze wspominam. Na szczęście obyło się bez krwi - ani mnie nie pobiła, ani nie wydrapała oczu. Był ekscytujący, niespodziewany, nagły. Stres porównywalny jak ten na maturze. W ostatecznym rozrachunku wypadłem całkiem nieźle, choć może trochę za długa była gra wstępna. I przede wszystkim - pierwszy raz był udany - zdobyłem ten numer telefonu. Dzięki temu doświadczeniu zbudowałem niezłą bazę pod kolejne "razy". No i było przyjemnie. 

A wy? Pamiętacie gdy pierwszy raz zapytaliście o numer telefonu? Pamiętacie swój pierwszy raz? Jak go wspominacie? Podzielcie się swoimi historiami.
(Zboczuszki! Lajkować i szerować! :)

Jest 3:51. Ptaki już ćwierkają.



{ 20 komentarze... read them below or Comment }

  1. każde 'pierwsze razy' się zapamiętuje na baaardzo długo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. pamiętam gdy pierwszy raz potknęłam się przed moim pierwszym i nadal ostatnim D., a potem po raz pierwszy przyznałam się, że kocham czytać i tak od słowa do słowa 'ty też chciałeś żeby harry był z hermioną?!' ale o numer nikt nigdy nie pytał, D. chyba go sobie wyczarował, tak myślę. albo go pobiłam i wyparłam to z pamięci, wszak facet jak kotlet - długo nie bity dziczeje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozwiń tą teorię z kotletem :>

      Usuń
    2. Ja chciałam ! mam nawet o tym bloga :)
      harrymi.blogspot.com

      Usuń
  3. A zapowiadąło sie na cos zupełnie innego:) A numery to teraz zdobywaja raczej od kolegów, i potem jest wielka rozkminak cyzj to, chyba, ze nikt twojego numeru nie ma:) To chyba przemineło z wiatrem...

    OdpowiedzUsuń
  4. Choć każdy myślał o innym pierwszym razie niż ten z numerem telefonu ... to myślę, że i ten był wyjątkowo trudny. Ale historia była by jeszcze bardziej ciekawa gdyby w tym sklepiku zadziało się coś innego ... zboczuszku :>

    Ja swoje najważniejsze pierwsze razy pamiętam i pewnie długo będę pamiętał.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie będę ukrywać, że od razu czułam, że o innym razie będzie niż wszyscy myślimy ;) Bardzo dobrze zbudowane napięcie i opis malowniczy :) super!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten moment w którym zapytałeś o numer telefonu trochę mnie rozczarował cały czas byłem pewien że zrobiłeś to i owo z dziewczyną w szkolnym sklepiku :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Już się bałam, że zrobiliście TO pod szkolnym sklepikiem przed wszystkimi. Druga wersja była taka, że myślałam, że pierwszy raz ją tam pocałowałeś. :D
    Swój pierwszy raz pamiętam do dziś, kiedy zapytałam o nr telefonu i wstyd mi, ze to ja pytałam, bo nie powinno tak być. Z resztą On pewnie by się bardziej wstydził, ale tego nie da się przewidzieć. :P Ale numer do dziś mam i kontakt również, a to się liczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Było to dokładnie w styczniu 2009r.:P

      Usuń
    2. To wyobraź sobie, że moja historia działa się ... w 2004 :)

      Usuń
  8. Hm. Zdarzyło mi się pocałować faceta jako pierwsza, ale żeby zapytać o numer telefonu???? Nigdy....

    Hm. Zadziwia mnie, gdy ktoś pisze o sprawach damsko męskich w wieku 16 lat. Ja wtedy nie znałam słowa pocałunek, randka, a co dopiero penis. Hihi. No ale ja wyjątkowa jestem :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Pierwszy raz o numer telefonu spytałem w wieku 16 lat ale powiedziała że narazie dostane numer gadu gadu bo nieraz już musiała zmieniać numer bo ktoś sobie później jaja robił wysyłając jej "chore" smsy :D

    OdpowiedzUsuń
  10. e tam, chciałeś być taki pro, ema, elo i wpisać się w konwencję napisania o niby-pierwszym razie. trochę spsułeś, pisząc w połowie, że był w sklepiku, bo wtedy już nawet ktoś mniej pojętny skumał, że nie chodziło o prokreację. :P jestem na nie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, zawiodłem... I... wcale nie czuję się winny :)

      Usuń
  11. Łee, myślałam, że będzie sprośniej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomniał mi się motyw z moją pierwszą licealną, platoniczną niestety miłością: chłopak był cudny i gapiliśmy się na siebie chyba z pół roku, ale oboje byliśmy nieśmiali. Potem on znalazł sobie dziewczynę, potem na studiach z nią zerwał, zmienił kierunek i wyjechał do innego miasta. Strasznie żałuję, że nigdy do niego nie zagadałam! Ta cholerna nieśmiałość ...

      Usuń
    2. A kto takich "miłości" nie przeżył!? :D W gimnazjum czy szkole średniej. Też coś tam potrafię sobie wygrzebać z pamięci... ;)

      Usuń
  12. Pamiętam dobrze swój pierwszy pocałunek, to chyba w każdym przypadku jest ciekawa historia. Byłem na osiemnastce kolegi, wyluzowany alkoholem lecz nie zalany. Ona - moja przyjaciółka, od dawna żartobliwie umawialiśmy się na ten pierwszy raz lecz w między czasie znalazła chłopaka więc temat zanikł. Była gwieździsta noc, wybraliśmy się na spacer do pobliskiego lasu, oboje lekko wcięci. Od słowa do słowa po chwili staliśmy naprzeciw siebie, dzieliły nas centymetry. Ona wtedy nadal była w związku. Nieistotne. Pamiętam każdy szczegół. Po krótkiej chwili nostalgii, że to właśnie TERAZ nasze usta się złączyły a moje dłonie zaczęły wędrować po je plecach, pośladkach, zagłębiały się w jej włosy. Wtedy praktycznie nie mieliśmy przed sobą tajemnic więc wszystko było na wesoło i na całkowitym luzie. Gdy odkleiliśmy się od siebie rzuciłem szeptem "jeszcze" i nasze usta znów się złączyły. Całowała dobrze, bardzo dobrze. Nie była bierna. Do dziś nie wierzy, że to był mój pierwszy raz bo twierdzi, że byłem "za dobry". To miłe. Dziś jest w poważnym związku z facetem jak złoto, nadal się przyjaźnimy, oczywiście już inaczej bo z zasady nie wpierdzielam się w związki, Po prostu jestem gdzieś tam, gotów pomóc w każdej sprawie. Przeżycia trzeba kolekcjonować. To zapamiętam na zawsze, w tym momencie na moim zegarku jest 2:56 :P Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja niestety wciąż czekam :(. Mam tylko nadzieja że to już długo nie potrwa:)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!

- Copyright © Czasem widziane -Metrominimalist- Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -